Studenckie Naukowe Koło Przyrodników spłynęło Wisłą
Jak co roku członkowie i sympatycy zaprzyjaźnionego z TP „Bocian” Studenckiego Naukowego Koła Przyrodników z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach wybrali się w połowie sierpnia na spływ kajakowy po jednej z dzikich polskich rzek. Po spłynięciu Narwią dwa lata temu i Biebrzą rok temu przyszła kolej na królową polskich rzek – Wisłę. Spływ odbył się w terminie 12-16.08. Start znajdował się w Bochotnicy pod Puławami, meta zaś w Górze Kalwarii.
Sierpień to dobry okres na obserwację migrujących ptaków siewkowych, a Wisła nadaje się do tego wyśmienicie. Liczne wiślańskie łachy i „błotka” przyciągały czajki, kwokacze, brodźce piskliwe, kuliki wielkie, samotniki, łęczaki, sieweczki rzeczne i obrożne. Nad rozległą doliną latały także bieliki, przemieszczały się stada krzyżówek i kormoranów, polowały rybitwy rzeczne oraz białoczelne. Wszechobecne oczywiście były czaple siwe i mewy. Jedną z mew udało się nawet uratować przed niechybną śmiercią! Miała ona zaczepione haczyki wędkarskie o dziób i błonę pławną. Haczyki były doczepione do niewielkiej imitacji ryby. Mewa zapewne połasiła się na ten nieprawdziwy smakołyk i haczyki wbiły się jej w sposób uniemożliwiający dalsze funkcjonowanie. Ptak został szybko złapany, wyswobodzony z tej śmiertelnej pułapki, a następnie wypuszczony odleciał swobodnie w dół rzeki.
Uratowana mewa. Fot. Tomasz Nowacki
Oczywiście Wisła to nie tylko ptaki. Piaszczyste łachy przyciągały także ropuchy zielone i pająki wymyki szarawe. Te ładnie paskowane bezkręgowce obecne były niemal wszędzie tam, gdzie dominował wiślański piach. Często odwiedzały także namioty, wywołując tym u niektórych kajakowiczów, a raczej kajakowiczek popłoch. Na jednym z tych piaszczystych wiślańskich pustkowi odcisnęły się olbrzymie tropy łosia. Jego spacer po tej pustyni w tak kontrastującym z bagnami i podmokłymi lasami środowisku musiał robić niesamowite wrażenie. Być może wyglądał przy tym jak wielbłąd bardziej, niż jak łoś.
Wisła tak często kojarzona z brudną wodą przepływającą przez Warszawę to w rzeczywistości piękna i dzika rzeka, zwłaszcza w jej środkowym odcinku. Rozległe piaszczyste łachy i wyspy rozrzucone po szerokim korycie płynącej wody przypominają jakiś egzotyczny archipelag. Noclegi w takich okolicznościach krajobrazu to iście robinsonowska przygoda. Można płynąć wiele godzin i odnieść wrażenie, że jest się na dziewiczej rzece i tylko jakiś wędkarz od czasu do czasu przypomina swoją obecnością, że gdzieś tam za linią nadrzecznych drzew i skarp jest jakaś cywilizacja.
Obozowisko. Fot. Maciej Cmoch
Pogoda podczas spływu dopisała. Jedynie drugi dzień dał Przyrodnikom w kość. Silny wiatr i wysokie fale wielokrotne tego dnia sugerowały kajakowiczom, że są raczej na pełnym morzu niż na rzece. Jednak wszyscy przepłynęli bezpiecznie przez ten mini sztorm i kolejne dni upłynęły tak spokojnie, jak spokojnie płynie Wisła w słoneczny dzień.
Udział w spływie wzięli: Magdalena Sołoniewicz, Tomasz Nowacki, Martyna Paczuska, Marcin Szuba, Paweł Radzikowski, Adrianna Jaros, Kinga Jakubiak, Piotr Rytel, Karolina Gawryjołek oraz niżej podpisany.
Spływ odbył się dzięki uprzejmości TP Bocian. Szczególne podziękowania Studenckie Naukowe Koło Przyrodników kieruje na ręce Adama Tarłowskiego, który pomógł zorganizować spływ.
Maciej Cmoch
Galeria zdjęć
Podziel się artykułem
musisz zalogować się, aby dodać komentarz... → Zaloguj się | Rejestracja