„Przyroda Bielan warszawskich” Część nr 2 – wywiad z prof. Maciejem Luniakiem
Arkadiusz Szaraniec: - Jak doszło do powstania tej książki? Jak długo trwały prace?
Prof. Maciej Luniak: - Autorem samego pomysłu był nieżyjący już profesor Stefan Kozłowski, który w 2007 roku, podczas prywatnego spotkania, rzucił pomysł opracowania przyrodniczej monografii tej dzielnicy. Idea podobała mi się, ale wtedy jej spełnienie wydawało mi się nierealne. Pierwsze pytanie : Opierać się na tym, co już wiemy, czy prowadzić nowe badania? I czy uda się pozyskać do współpracy specjalistów z tak wielu dziedzin?
Tu trzeba podkreślić, że pomysł od razu znalazł duże zrozumienie u władz Dzielnicy, a u wielu potencjalnych autorów spotkał się wręcz z entuzjastycznym przyjęciem. Dzięki takiemu nastawieniu prace poszło szybko. Na spotkanie z wiceburmistrzem, Kacprem Pietrusińskim – a było to 20 września 2008 roku - przyszedłem już ze sformułowanym na piśmie zarysem projektu, który zawierał najważniejsze moim zdaniem wytyczne i warunki. Oparty był przede wszystkim na tym, że będzie to pozycja o charakterze edukacyjnym i popularyzatorskim, a zrealizuje ją grono najlepszych - dostępnych w tym momencie - specjalistów z różnych dziedzin.
Naukowcy – naprawdę z górnej półki - jednak od razu byli uprzedzeni, że przy ostatecznym efekcie swojej pracy muszą przede wszystkim pamiętać o odbiorcy. I nie był to taki łatwy do spełnienia warunek. Wiedza nie zawsze idzie w parze z umiejętnością jej przekazywania, zwłaszcza w atrakcyjnej i przystępnej formie. Czyli, że przy całym warsztacie naukowym i dyscyplinie merytorycznej muszą wystrzegać się zbyt hermetycznego języka i nudnego toku narracji. Ale w zespole 47 autorów jest wielu patriotów „małej bielańskiej ojczyzny” i to też miało wpływ na ostateczny charakter książki.
Jest tu odniesienie do przeszłości – ale w tak syntetyczny sposób, że autorzy skupiają się tylko na tych najważniejszych zjawiskach, które zadecydowały o aktualnym kształcie i charakterze Bielan. Mowa jest o bogatej tradycji badań przyrodniczych, prowadzonych na tym terenie, ale przy wymienianiu gatunków, które już wyginęły stawia się akcent przede wszystkim na to, co jeszcze JEST i należy TERAZ CHRONIĆ.
Rzecz ma więc charakter edukacyjny, ale w szerszym zakresie, bo dając wiedzę jednocześnie nakłania ludzi do czynnej ochrony bielańskiej przyrody. Ale na końcu zamieszczony jest słownik naukowych nazw łacińskich wszystkich wymienionych w książce gatunków i ich grup – czyli całość ma też przydatność jako dokument „kompatybilny” z literaturą naukową . A przy tym nie jest opasłym tomem, z mnóstwem naukowych przypisów, tabel, wykresów itd., które od razu zniechęcają szersze grono odbiorców.
ASZ: - W monografii „Przyroda Bielan warszawskich” optycznie przeważają liczne zdjęcia (jest ich ponad 200, użytych w różnych formatach, często na całą stronicę lub jako rozkładówki), które nadają jej rytm i charakter.
ML: - Zdjęć było znacznie więcej. Tu trzeba podkreślić rolę Pawła Kozłowskiego, niegdyś mojego wieloletniego współpracownika naukowego w Instytucie Zoologii PAN. Zorientowany dobrze w temacie zapanował nad zawartością pracy , przygotowując do druku wszystkie materiały, a następnie tworząc jednolity projekt plastyczny monografii (i opracowując wymieniony słownik).
ASZ: - W książce jest zastosowanych szereg rozwiązań edytorskich, które ułatwiają orientację i korzystanie z zawartości. Łatwo znaleźć odpowiedni dział, czy też konkretną informację na temat flory, fauny, a także opisy poszczególnych atrakcji, wartych obejrzenia podczas planowanej wycieczki.
ML: - A przy tym unikaliśmy tabel, wykresów , które choć potrzebne działają odstraszająco. Wszystko zostało stworzone z myślą o czytelnikach, którzy są lub będą zainteresowani tematem, ale nie mają przygotowania naukowego.
ASZ: - Jaki więc będzie dalszy los tej książki – pierwszej na polskim rynku monografii przyrodniczej dzielnicy wielkiego miasta?
ML: - Na samym początku pracy obawiałem się, że zamawiający będą chcieli na autorów wywierać jakiś nacisk. Tymczasem – i chciałbym to podkreślić – nie zetknęliśmy się z żadną formą czy to „cenzury”, czy też z jakimikolwiek innymi narzuconymi z góry pozamerytorycznymi wymaganiami, które by ingerowały w treść i kształt książki (poza zmianą jednego szczegółu – okładki). Nasza praca spotykała się tylko ze zrozumieniem i daleko idącą pomocą na każdym etapie.
Natomiast kończąc pracę zacząłem żywić pewną obawę, czy nie spotka jej los gadżetu – prezentu dla oficjalnych gości? Tymczasem ku mojemu wielkiemu zadowoleniu „Monografia” została wydana w dużym nakładzie i jest także planowana jej szeroka promocja. Czyli - trafi do naprawdę szerokiego grona odbiorców. I o to chodziło!
ASZ: - Nawiązując do kontaktu z czytelnikami-odbiorcami to moją uwagę zwrócił pewien szczegół. Oprócz słownika nazw gatunków jest także dział: „Współautorzy książki o sobie”. Każdy z nich w formie krótkiego biogramu przedstawia się i są też podane ich adresy mailowe. Może nawet powinna powstać specjalna strona www i forum internetowe, na którym wszyscy czytelnicy mogliby wpisywać swoje obserwacje z terenów Biela. A także zamieszczać swoje fotografie. I może to byłaby najlepsza, naturalna – interaktywna kontynuacja tej książki…?
Podziel się artykułem
Komentarze / 0
musisz zalogować się, aby dodać komentarz... → Zaloguj się | Rejestracja